Kilka przemyśleń po 25 grudnia


New York Knicks – Boston Celtics

  1. Tyson Chandler wyrasta na najbardziej niedocenianego zawodnika ostatnich kilku sezonów. Przerzucany z klubu do klubu, niechciany z powodu często trapiących go kontuzji, wyrósł na gwiazdę dopiero w poprzednim sezonie, kiedy był jednym z fundamentów mistrzowskich Mavericks. Już po pierwszym meczu w barwach Nowego Jorku widać, że będzie gigantycznym wzmocnieniem. TC po raz kolejny stał się cichym ojcem zwycięstwa, w które zdążyli już zwątpić fani w Madison Square Garden. Knicks w końcu mają gracza, który będzie chciał i potrafił bronić w pomalowanym.
  2. Celtics muszą znaleźć przyzwoitego zmiennika dla Paula Pierce’a. Marquis Daniels w ogóle nie sprawdził się w tej roli. Carmelo Anthony raz po raz przerzucał mu piłkę nad głową.
  3. Rajon Rondo ciągle nie nauczył się rzucać. Szkoda, bo w przeciwnym wypadku dyskusja o tym, kto jest najlepszym rozgrywającym ligi znów nabrałaby sensu.
  4. Brandon Bass dał Celtom agresję na deskach, która tak bardzo była im potrzebna po utracie Kendricka Perkinsa.

Dallas Mavericks – Miami Heat

  1. Lebron James w końcu zaczął grać tak, jak wszyscy od niego oczekiwali. Wyraźnie widać efekty ciężkich treningów nad grą tyłem do kosza – LBJ często decydował się na post-up i, jak nigdy wcześniej, najczęściej z dobrym efektem. Zdobył 37 punktów, choć mógł dużo więcej i zgniótł Lamara Odoma, który sfrustrowany dostał dwa faule techniczne. Najwyraźniej krytyka, która spadła po przegranych Finałach,podziałała mobilizująco. Oby tak dalej!
  2. Mavericks bez Tysona Chandlera już nie są tym samym zespołem. Brakuje agresji w pomalowanym. Lamar Odom nic w tej kwestii nie zmieni.
  3. Dirk na razie nie zachwyca skutecznością. Trzeba jednak pamiętać, że to dopiero początek sezonu i Niemiec na pewno będzie się rozkręcał. Nie stracił jednak swojej niesamowitej wizji (pozycji) partnerów.
  4. Odom będzie dobrym wzmocnieniem dla Mavericks. Lamar jest bodaj najbardziej uniwersalnym graczem w NBA – kiedy Dirk wróci do formy, pick’n’popy Dallas będą mordercze.


Los Angeles Lakers – Chicago Bulls

  1. Nie jestem pewien, czy to Chicago Bulls grali dużo słabiej, niż wszyscy się spodziewali, czy Los Angeles Lakers dużo lepiej, niż ktokolwiek się spodziewał. Bardziej obstaję za tym pierwszym.
  2. Zaskakująco szybko Mike Brown potrafił poprawić obronę Lakers. Co więcej, Jeziorowcy nadal są agresywni na deskach (zwłaszcza w ofensywie), a w tym meczu wyprzedzili w tej kwestii nawet, zwykle słynących z tej cechy Byków.
  3. Lakers, pomimo nie do końca przewidywanej utraty Lamara Odoma, dokonali bardzo dobrych wzmocnień. Troy Murphy i Josh McRoberts doskonale spisują się w ofensywie (a zwłaszcza ten drugi), trochę gorzej wygląda strona defensywna. David Ebanks może okazać się nieoszlifowanym diamentem, a razem z Andrew Goudelockiem dodają bardzo potrzebnych rzutów dystansowych.
  4. Metta World Peace dużo lepiej spisuje się z ławki niż jako starter.
  5. Spełniają się przedsezonowe przepowiadania – Lakers pod wodzą Mike’a Browna będą Kobecentryczni. Moim zdaniem, było to jedną z przyczyn bolesnej klęski Jeziorowców.
  6. Na razie wygląda na to, że gra Chicago Bulls niewiele zmieni się w tym sezonie. Nadal filarami drużyny pozostaną Derrick Rose i Luol Deng.

Oklahoma City Thunder – Orlando Magic

  1. Magic w końcu postanowili częściej wykorzystywać Howarda w grze tyłem do kosza, ale na niewiele to się zdało wobec szalonych i szybkich Thunder. Od początku swojego istnienia, drużyna z Oklahomy z sezonu na sezon staje się coraz lepsza i wygląda na to, że w tych rozgrywkach nie będzie inaczej.

Los Angeles Clippers – Golden State Warriors

  1. Loooob city! Trio CP3, Blake Griffin i Chancey Billups (genialne wzmocnienie) + Caron Butler i DeAndre Jordan będą w tym sezonie ofensywną bronią masowej zagłady. Zgodnie z obawami, dużo gorzej wygląda ich postawa po drugiej stronie parkietu. 57 zbiórek (tylko 2 mniej niż Clippers), w tym 17 ofensywnych dla Golden State Warriors? Seriously, Golden State Warriors?!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz