Najsłabsze ogniwo #2



W serii artykułów z cyklu Najsłabsze ogniwo będę przyglądał się obecnym składom drużyn NBA i wskazywał zawodnika, który zupełnie nie spełnia oczekiwań, przez co stanowi najsłabsze punkt zespołu. Z oczywistego powodu, moja krytyka ominie graczy głębokiej rotacji oraz pierwszoroczniaków. Pozostali nie mogą liczyć na taryfę ulgową – podobnie jak w teleturnieju o brytyjskich korzeniach, głównoprowadzący nie będę przebierał w słowach.

Bardzo często, poważni kandydaci do pojawienia się w Najsłabszym ogniwie w ostatniej chwili uciekają przed ręką sprawiedliwości i zostają zaszczytnymi laureatami ufundowanej w nowym CBA nagrody Amnesty Clause. Ci, którzy zostali, a nie powinni, pojawią się w moich artykułach.

Na koniec chciałbym zaznaczyć, że, podobnie jak w teleturnieju, najsłabsze ogniwo w następnej kolejce może stać się najmocniejszym. Będę za to mocno trzymał kciuki.


New York Knicks – Mike Bibby


W systemie ofensywnym Mike’a D’Antoniego (świadomie nie napisałem systemie gry, bo szczerze mówiąc, czy ktokolwiek w Nowym Jorku myśli o defensywie) jednym z najważniejszych elementów układanki jest rozgrywający. Kiedy myśl szkoleniowa trenera włoskiego pochodzenia jest wdrażana przez dobrej klasy jedynkę (jak swojego czasu Steve Nash), wszystko układa się w logiczną całość, koszykarze znają swoje role i możliwe jest granie radosnego run’n’gun.

Chociaż New York Knicks nie mają co narzekać na brak siły w ataku, przydałby im się solidny rozgrywający, który potrafiłby efektywnie wykorzystać umiejętności nowojorskich gwiazd – Carmelo Anthony mógłby niszczyć przeciwników swoimi spot-up jumpers, a Amare Stoudemire zaliczać więcej wsadów po udanych pick’n’rollach i mniej skupiać się na obronie (tutaj oczywiście żart).

Niestety, Mike Bibby nie jest nawet przyzwoitym rozgrywającym. Bibby gra średnio około 20 minut w meczu, zaliczył do tej pory 7 punktów (łącznie) przy skuteczności 3 na 16, w tym tylko 1 trafiony rzut za trzy na 10 prób, co na pewno nie cieszy trenera D’Antoniego, który liczył pewnie na dobrą (w poprzednim sezonie trafiał 45% trójek) dyspozycję Bibby’ego w tym elemencie. Mimo tego, przy tej ilości strzelb w Nowym Jorku, nikt nie będzie od niego wymagał wybitnej dyspozycyjności strzeleckiej. Co innego, jeżeli chodzi o asysty, których ma dotychczas tylko 6.

Co gorsza, Mike Bibby jak zwykle prezentuje się ze złej strony w obronie, co tylko jeszcze bardziej pogarsza obraz fatalnie spisujących się w tym elemencie Knicks.

Jedyną nadzieją Mike’a D’Antoniego na ożywienie gry jest powrót kontuzjowanego Barona Davisa. Jak jednak wiadomo, szansa na to, że Davis będzie grał na miarę swoich możliwości jest jak wygrana (to jest ocalenie życia jakby ktoś miał wątpliwości) w rosyjską ruletkę rewolwerem z załadowanymi pięcioma nabojami.
  

Nagroda specjalna dla najgorszej obrony

Na koniec postanowiłem przyznać nagrodę specjalną dla New York Knicks za najgorszą obronę. Defensywa Los Angeles Clippers z początku sezonu to przy niej Leonidas pod Termopilami. Nie zamierzam wchodzić w szczegóły – pozostawię ten mierny zaszczyt poniższym klipom wideo (udostępnionych przez portal Basketusa.com).

New York Knicks przegrali z Charlotte Bobcats 118 (!) do 110. Boris Diaw, który w poprzednim meczu zdobył 0 punktów, w tym spotkaniu zaliczył 27 punktów. MIP? Raczej nie.













Painful to watch.


Minessota Timberwolves – Darko Miličić

Jeżeli pisałbym kiedyś Najsłabsze ogniwo dla hipotetycznej drużyny złożonej z pierwszych pięciu wyborów draftowych, Darko byłby jednym z kandydatów do głównej nagrody (po piętach depcze mu Kwame Brown). Trzy sezony temu, Miličić trafił do drużyny, która nie do końca spodziewanie stała się rewelacją początku rozgrywek, głównie za sprawą niesamowicie grającego Rickiego Rubio i maszyny do triple-double Kevina Love’a.

Serb zaliczył w tych rozgrywkach 15 trafień na 31, co byłoby przyzwoitym 48%, gdyby nie to, że gra na pozycji centra. Typowe zagrania Darko:

1)      kilka ruchów w post tyłem do kosza, a następnie oldschoolowy hak, który nie chce jakoś wpadać z równą skutecznością jak starym mistrzom tej techniki
2)      niesamowity zwód, którego nikt o zdrowych zmysłach by się po Darko nie spodziewał, po którym następuje nietrafiony prosty lay-up à la Danilo Gallinari

Jeżeli Kevin Love zaliczy w tym sezonie 66 triple-double, to będzie musiał serdecznie uściskać Darko Miličicia, który non stop dostarcza mu okazji do zbiórek ofensywnych. Na plus trzeba jednak Serbowi zaliczyć przyzwoitą postawę w obronie i walkę na tablicach.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Diaw ponowił swój udany występ dziś w nocy. Bibby z kolei bardzo dobrze zagrał w dwóch kolejnych spotkaniach dając mocną zmianę z ławki (27pkt w weekend)

Mateusz Trybulec pisze...

Diaw znów punktował przeciwko Knicks. Cieszę się, że Bibby wraca do formy, oby tak dalej, ale i tak defensywa Knicks pozostawia wiele do życzenia. Tak jak pisałem, najsłabsze ogniwo może stać się najmocniejszym :)

Prześlij komentarz