Recenzja książki - Sacred Hoops


Sacred Hoops była pierwszą poważną książką Phila Jacksona w mojej koszykarskiej biblioteczce (wcześniej czytałem album Journey to the Ring, w którym jest więcej zdjęć niż tekstu). Zawsze chciałem przeczytać jedno z licznych dzieł Zen Mastera, gdyż słyszałem o nich wiele pochlebnych recenzji. Kiedy w końcu, otwierając skrzynkę pocztową, zobaczyłem kopertę bąbelkową ze swoim nazwiskiem, szybko zabrałem się do czytania. To był jednocześnie jeden z tych wielu momentów, kiedy po raz kolejny oderwałem się od rzeczywistości i wróciłem do niej dopiero po przeczytaniu ostatniej strony.

Z początku myślałem, że tytuł książki odnosi się bezpośrednio do koszykówki (hoop to potoczne określenie obręczy lub, ogólnie, samej gry). Okazuje się jednak, że Phil Jackson myślał w pierwszej kolejności o legendzie usłyszanej od Indian z plemienia Lakota, z którymi zaprzyjaźnił się w dzieciństwie. Jeden z legendarnych indiańskich świętych, Black Elk, to jest Czarny Łoś, zachorował na śmiertelną chorobę, kiedy był jeszcze dzieckiem. W jednej z wizji, którą opisał później w swojej książce Czarny Łoś przemawia, opuścił on swoje ciało i poleciał do centrum Ziemi, gdzie miał widzieć duchowy kształt wszystkich rzeczy. Zauważył on wtedy, że święty okrąg jego ludzi był jednym wielu z okręgów, które razem stanowiły jeden. Zen Master chciał, aby prowadzeni przez niego koszykarze przeżyli podobne oświecenie, wyzbyli się egoizmu i poświęcili swoje indywidualne korzyści na rzecz dobra całej drużyny.

Sacred Hoops nie jest zwyczajną książką o koszykówce. Jest jednocześnie wędrówką duchową – sam autor przytacza w niej anegdotę o nauczycielu muzyki, który nie interesował się kompletnie NBA, ale uwielbiał Święte okręgi ze względu na zawarte w niej wskazówki dotyczące pracy z grupą ludzi. Zarazem jest to też minibiografia Phila Jacksona - poczynając od okresu wczesnego dzieciństwa, jego gorliwej chrześcijańskiej religijności przekazanej przez rodziców, którzy byli członkami kościoła zielonoświątkowego (ojciec był pastorem), przez jego duchową przemianę, spotkanie z filozofią Zen, grę dla Williama Reda Holzmana w New York Knicks, krótki epizod trenerski w Continental Basketball League i w końcu niewiarygodne sukcesy z Michaelem Jordanem i Chicago Bulls (do 1996 roku).

Książka Phila Jacksona obfituje w ogromną ilość szczegółów i anegdot pochodzących zarówno z jego prywatnego życia jak również z obozu Byków. Niektóre z nich są równie zaskakujące co unikatowe. Dla przykładu, Zen Master opowiada o wielu nie do końca uczciwych praktykach drużyn NBA – kiedy Los Angeles Lakers pod wodzą Magica Johnsona grali w Staples Center, zawsze starano się o to, aby piłki były maksymalnie napompowane, gdyż ich słynny playmaker lubił wysoko kozłować. Zawodnicy wolniejszych drużyn nosili przy sobie pinezki i spuszczali powietrze z piłek, aby spowolnić grę. Z kolei źli chłopcy z Detroit Pistons poszli o krok dalej – obręcz kosza przy ławce rezerwowych gospodarzy była bardziej sztywna niż ta po drugiej stronie parkietu (co było, oczywiście, utrzymywane w tajemnicy). Trener drużyny przyjezdnej wybierał na który kosz chce grać w pierwszej połowie (taka zasada obowiązywała w tamtych latach). Najczęściej goście woleli bronić w ostatnich kwartach przy swojej ławce rezerwowych, przez co nieświadomie wybierali też mniej przyjazną obręcz w czasie drugiej połowy.

Sacred Hoops jest pełna koszykówki, ale czytając kolejne strony stajemy się coraz bardziej przekonani, że jest czymś więcej, niż tylko koszykówką. Phil Jackson przedstawia nam podstawowe założenia swojej filozofii, którą kierował się zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Jej koszykarskim uosobieniem stały się Trójkąty, unikatowy system ofensywny udoskonalony przez Texa Wintera, który Zen Master wpajał każdej prowadzonej przez siebie drużynie. Do prawidłowej realizacji założeń konieczna była absolutna dyscyplina i pozbycie się egoistycznej chęci dominacji na rzecz wspólnego działania dla dobra partnerów.

Książka ta jest najlepszą, jaką dotychczas czytałem z dziedziny koszykówki. Uważam, że każdy fan NBA powinien ją przeczytać, a jeśli Twoją ulubioną drużyną są Chicago Bulls z lat 90-tych, to nawet nie przyznawaj się, że jej nie czytałeś. Kto nie czytał Sacred Hoops, nie będzie potrafił zrozumieć Phila Jacksona. Kto nie rozumie Phila Jacksona, nie pojmie fenomenu mistrzowskich Byków, a także wszystkich elementów, które składały się na sukces tej drużyny – i nie był to tylko Michael Jordan.

Nie będę silił się na napisanie większej ilości szczegółów dotyczących treści książki, bo należy ona do tych, których wielkość trudno ująć w kilku zdaniach. Część ducha Sacred Hoops przedstawia sam autor w początkowych akapitach wstępu:

To jest książka o wizji i marzeniu. Kiedy zostałem mianowany na stanowisko trenera Chicago Bulls w 1989, moim marzeniem było nie tylko zdobycie mistrzostwa, ale osiągnięcie tego w taki sposób, aby spleść w jedno moje dwie największe pasje: koszykówkę i poszukiwania duchowe.

Z pozoru może to wyglądać na szalony pomysł, ale intuicyjnie czułem, że istnieje związek pomiędzy duchowością a sportem. Poza tym, wygrywanie za wszelką cenę mnie nie interesuje. Lata, które spędziłem jako członek mistrzowskich New York Knicks nauczyły mnie, że zwycięstwa są efemeryczne. Tak, sukces przynosi satysfakcję, ale niekoniecznie sprawia, że życie staje się łatwiejsze w następnym sezonie, a nawet w kolejnym dniu. Po tym, jak skandujący tłum rozejdzie się, a ostatnia butelka szampana zostanie opróżniona, musisz powrócić na pole bitwy i zacząć wszystko od nowa.

W koszykówce – tak jak w życiu – prawdziwa radość bierze się z bycia obecnym w każdej chwili, a nie tylko wtedy, gdy wszystko idzie po twojej myśli. Oczywiście, nieprzypadkowo, jest bardziej prawdopodobne, że zdarzenia będą układały się po twojej myśli, jeżeli przestaniesz martwić się o to czy wygrasz, czy przegrasz, a zaczniesz skupiać całą swoją uwagę na tym, co dzieje się w danej chwili. W dniu, w którym przejąłem Bulls, przyrzekłem, że stworzę w nich atmosferę opartą na fundamentach wzajemnego zrozumienia i wyzbycia się egoizmu, których nauczyłem się jako chrześcijanin w domu rodziców, siedząc na poduszce w czasie praktyki Zen i czytając nauki Dakotów. Wiedziałem, że jedynym sposobem na ciągłe wygrywanie jest zapewnienie wszystkim – poczynając od gwiazd, a skończywszy na 12-tym graczu ławki rezerwowych – istotnej roli w drużynie oraz zachęcenie ich do bycia autentycznie świadomym tego, co się dzieje w danej chwili nawet, jeśli uwaga skupia się na kimś innym. Najbardziej jednak chciałem zbudować drużynę, w której indywidualne talenty zespolą się w zwiększoną świadomość grupową. Drużynę, która sięgnie po rzeczy wielkie, nie stając się sama przez to mała.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

jest mistrzowska, to fakt. Historie o tym, jak przekonał Jordana to zmiany sposobu gry jest rewelacyjna, podobnie tekst z Bila Laimbeera, czy strategia: "Nie myśl - graj" albo wizualizacje i filmik "Czarnoksiężnik z krainy Oz". To powinien czytać każdy trener, nie tylko koszykarski. Znakomita, uniwersalna książka. Zresztą wszystko na najwyższym poziomie

Mateusz Trybulec pisze...

Zgadzam się, niezwykle inspirująca książka, nie tylko z punktu widzenia koszykarskiego

Prześlij komentarz